W październikowe przedpołudnie członkinie Klubu Seniora w Komborni wybrały się na spacer po miejscowości. Był on okazją do wspomnień o tym, jak żyło się dwadzieścia, pięćdziesiąt, czy sto lat temu.
Wędrówka po Komborni rozpoczęła się pod Domem Ludowym, będącym obecnie, między innymi siedzibą Klubu. Budynek wybudowany został w latach sześćdziesiątych XX wieku. W budowie uczestniczyli mieszkańcy wsi, pracujący w tzw. „czynie społecznym”. Seniorki wspominały prace, w których brały udział – m.in. noszono materiały budowlane, porządkowano teren…
Poprzedni dom ludowy znajdował się po drugiej stronie drogi, w miejscu obecnego sklepu spożywczego. Był to drewniany budynek o bardzo niskim, szczególnie w porównaniu z obecnym standardzie. Odbywały się w nim potańcówki, zebrania i wesela. W naszych zbiorach znajduje się jedynie bardzo nieczytelne zdjęcie przedstawiające budynek, wykonane w nieustalonych latach. Jeśli nasi czytelnicy posiadają w swoich archiwach inne ujęcia dawnej Komborni – zachęcamy do kontaktu.
Na powyższym zdjęciu znajduje się również „droga”. Seniorki wspominają, że była ona błotnista, a po intensywnych opadach stawała się zupełnie nieprzejezdna. Najgorzej jeździło się pod górę od strony Korczyny.
Pomiędzy kościołem pw. p.w. Matki Bożej Pocieszenia i św. Marcina w Komborni (jego budowa rozpoczęła się w 1932 roku), a obecnym Domem Ludowym, w miejscu parkingu przykościelnego do połowy XIX wieku znajdował się stary cmentarz parafialny. W połowie XX wieku w tym miejscu składowano wapno używane później do bielenia drewnianych chałup.
Jak wspominały seniorki, dopiero w latach sześćdziesiątych we wsi zaczęto wznosić budynki murowane, które powoli zaczęły wypierać wszechobecne dotąd drewno. Prekursorami „nowego” budownictwa byli wracający z emigracji rodacy.
W tym miejscu warto zauważyć, że rozłożenie budynków w miejscowości znacznie zmieniło się na przestrzeni wieków. Co najmniej do końca XVIII wieku Kombornia rozłożona była w linii północ-południe (w przybliżeniu: począwszy od „Górskiej Karczmy”, na kościół i dalej, na dwór). Dopiero z budową drogi asfaltowej i oczywiście w związku z parcelacją gruntów dworskich stan ten uległ zmianie.
W centrum miejscowości, po drugiej stronie drogi patrząc od kościoła (którego opis w tym miejscu pominiemy, gdyż zasługuje on na odrębny artykuł) znajduje się Dom Strażaka. Wcześniej, jak wspominają uczestniczki Klubu Seniora, usytuowane były tu między innymi magazyny, czy też warsztaty prawdopodobnie należące do korczyńskiej spółdzielni drzewnej.
Wąska droga pomiędzy obecnym sklepem a domem strażaka była główną drogą prowadząca w stronę dworu. Seniorki, powołując się na wspomnienia rodziców, wskazały, że to tędy właśnie jeździli właściciele majątku komborskiego do kościoła (w tym miejscu przypomnijmy spostrzeżenie prof. Stanisława Pigonia – pisał on, że „dziedzice” przyjeżdżając do kościoła siadali z przodu, odwróceni bokiem do gospodarzy zebranych w nawie świątyni. Uważnie przypatrywali się mieszkańcom wsi traktując mszę, jako rodzaj teatru – było to zresztą nieliczne miejsce, w którym oba światy – dworski i wiejski, choć niebezpośrednio, spotykały się ze sobą).
Droga od dworu do kościoła była stroma, i jak każda inna w bliższej i dalszej okolicy – wyjątkowo trudna do przejścia po deszczu. Na potrzeby pieszych, miejscowy gospodarz przygotował słupki z rozciągniętym pomiędzy nimi sznurem – był to „wyciąg” ułatwiający wejście bez nieoczekiwanej wywrotki.
Poniżej wzgórza, na którym rozłożyła się wieś znajdował się majątek dworski, którego kręgosłupem był dom mieszkalny rodziny Urbańskich a następnie Szeliskich.
Opierając się na wspomnieniach Pigonia można zauważyć, że między dworem a wsią nie było silnej więzi. Oczywiście w majątku do końca drugiej wojny światowej zarobkowo służyło wielu mieszkańców Komborni.
Szlachecką siedzibę otaczał folwark, a w nim gorzelnia (usytuowana w miejscu obecnego boiska sportowego), browar (późniejszy młyn), czworaki – mieszkania dworskiej służby, w których po wojnie mieściło się przejściowo Prezydium Rady Narodowej, biblioteka i poczta, stajnie oraz spichlerze. W jednym z nich, zachowanym do dziś jako ruina, po wojnie mieścił się skład artykułów chemicznych. Dworskie pola rozciągały się od dworu w stronę Korczyny, stykając się z nią w pobliżu kapliczki „Na śmierć”.
Uczestnicy klubu Seniora wspominali, że podupadający, zmieniający się w ruinę dwór był celem szkolnych wycieczek. Uczniowie zwiedzali m.in. kaplicę pozbawioną wówczas dachu. Dzieci miały zakaz odwiedzania opuszczonego budynku samodzielnie, gdyż groził on zawaleniem.
Coraz mniej osób pamięta jak wyglądała „dawna” Kombornia, z czasów przed położeniem wszechobecnego asfaltu, dociągnięciem prądu i innych mediów, kiedy o wiele częściej spotykano zaprzężony w konie wóz gospodarski niż samochód. Każde wspomnienie zasługuje na zapisanie, bo właśnie z opowieści seniorów wyłania się prawdziwe oblicze miejscowości – niby odległe, a przecież bliskie sercu każdego mieszkańca Komborni. Zapraszamy do kontaktu osoby chętne do podzielenia się swoimi wiadomościami, pamiątkami czy fotografiami.